Dawno, dawno temu, był sobie student zatrudniony do napisania pewnego programu. Jak to ze studentami bywa zatrudniono go w ramach "praktyk studenckich" na określony czas i za określoną stawkę. Dostał wytyczne i pisał, pisał, pisał. Kiepski był to student bo nie zdążył skończyć projektu przed końcem wyznaczonego czasu, dlatego wykonany projekt wygląda na niedopracowany, albo dziurawy. Po zakończeniu praktyk właściciele firmy z ulgą mogli się rozstać ze studentem. W języku dyplomatów "rozstali się za porozumieniem stron". Dlatego proszę nie pytajcie o drobne błędy i niedopatrzenia.
Ale co ja tam mogę wiedzieć, tylko bajdy plotę.